wtorek, 25 października 2016

Lata 20, lata 30...




Niedawno napisała do mnie sympatyczna Agatka i poprosiła o propozycje do prezentacji multimedialnej dotyczącej kina z okresu międzywojennego. Cóż, jak zwykle poczułam się nieco skrępowana, ponieważ o starym kinie (mimo, że nadal jest mi bliskie, to jednak ostatnimi czasy, jak pewnie zauważyliście) rzadziej piszę. Po prostu, nie ma w necie dobrych źródeł, biografie osób, które nawet jeśli mnie zainteresują, są bardzo skąpe i często przez to po prostu rezygnuję z wpisu. I głównie przez ten fakt, na blogu wielomiesięczne cisze panują- inna przyczyna to brak czasu (tak to sobie tłumaczę ;)

            Gratuluję Agatce pomysłu i sukcesu, ponieważ jednak sama dała sobie świetnie radę. Wiem, bo pochwaliła mi się tym. Mam nadzieję, że nie będzie zła, że przytoczę tutaj treść maila, ale wydaje mi się, że powinnam, ponieważ będzie on uzupełnieniem jej świetnej prezentacji. Naprawdę nie wszystko jeszcze stracone, jeśli są jeszcze tacy młodzi, nastoletni ludzie:

"Wczoraj pokazywałam moją prezentację i reakcja klasy oraz nauczyciela była bardzo zaskakująca. Mianowicie, kiedy skończyłam mówić nastała chwila ciszy - wszystkich zamurowało - następnie podniosły się gromkie brawa i niedowierzanie. Nauczyciel stwierdził że ocena 6 to za mało na taką prezentację, jednak program nauczania wyższej niestety nie przewiduje. Nikt z mojego otoczenia nie wiedział, że interesuję się dawnymi czasami. Mam nadzieję, że chociaż kogoś zaraziłam swoją pasją. Myślę, że bardziej podobał im się sposób przedstawienia (ponieważ na slajdach były głównie zdjęcia, filmy i muzyka - a tekst był w głowie, czasami podparty notatkami) niż sam temat. Jednak najlepszym momentem z całej prezentacji to chwila w której nauczyciel podszedł do mnie, podał mi rękę i podziękował za to, że istnieją jeszcze takie osoby jak ja ( i Pani 😉 ) 
Dziękuję za Pani wsparcie i czas jaki Pani włożyła w swojego bloga.
Poniżej wysyłam link do mojej prezentacji, gdyby chciała Pani sama ją ocenić. W załączniku wysyłam notatki prezentowane przed klasą."

Mam nadzieję, że uda się, czy udało już zarazić Agatce swoją pasją kogoś ze swego otoczenia, z rodziny. Niestety mi się nie udało nikogo z rodziny przekonać do mojej pasji, żadne z nich nie czyta mojego bloga, a znajomym to nawet nie wspominam... cóż.

Poniżej przesłany przez Agatkę, wspomniany link do prezentacji (posługując się strzałką, będziecie przechodzić do kolejnych zdjęć i filmów)  i wprowadzenie do niej: 



"WPROWADZENIE DO PREZENTACJI

Czy kojarzycie takie osoby jak Dymsza, Sempoliński czy Smosarska? Większość z Was pewnie o nich nie słyszała. Zapewne bardziej znane Wam nazwiska to Chaplin, Armstrong czy Chanel.  Wszyscy Ci ludzie byli sławni i przyczynili się jakoś do naszej kultury, a jednak bardziej pamiętamy osoby z zagranicy niż naszych rodaków. Dlaczego tak jest? Nie wiadomo. Chciałabym Wam więc dzisiaj przybliżyć polskich artystów z dawnych czasów.

I. Wojna Światowa
od 28 lipca 1914 do 11 listopada 1918 – odzyskanie niepodległości
Początek II Rzeczypospolitej

II.  Polska w latach międzywojennych – znaczna różnica granic

III. Czym nagrywano filmy?
KINETOSKOP – urządzenie służące do wyświetlania ruchomych obrazów. Zostało opatentowane przez Thomasa Alvę Edisona w 1891 roku, jako urządzenie przeznaczone dla jednego widza], działające na zasadzie fotoplastykonu.

PLEOGRAF – aparat kinematograficzny służący jednocześnie do rejestracji materiału filmowego oraz jego projekcji, skonstruowany przez polskiego wynalazcę Kazimierza Prószyńskiego w roku 1894.

KINEMATOGRAF  -do nagrywania i projekcji filmów. Skonstruowali go w roku 1895 we Francji bracia Louis i August Lumière). Pierwsza publiczna projekcja ich filmów miała miejsce   w Paryżu. Między innymi wyświetlono najsławniejszy Wjazd pociągu na stację w La Ciotat, podczas którego podobno widzowie siedzący najbliżej ekranu uciekali w popłochu, przerażeni widokiem sunącej na nich lokomotywy..

IV. Dźwięk w filmach
Podczas projekcji filmom niemym towarzyszyła muzyka lub dubbing na żywo - niekiedy nagrywany na płytach gramofonowych. Niemniej przyjmuje się, iż rozwój filmu dźwiękowego został zapoczątkowany dopiero w latach 20.
W 1922 roku opatentowano metodę zapisu dźwięku (udźwiękowienia) na taśmie filmowej, co wpłynęło na szybki rozwój sztuki kinematograficznej pod względem technicznym, jak i artystycznym. Pierwszym fabularnym filmem dźwiękowym był Śpiewak jazzbandu (1927)

 V. Kompozytorzy z dawnych czasów  / w tym mój ulubiony
~Andrzej Włast, Jerzy Petersburski, Władysław Szpilman

 HENRYK WARS urodził się w Warszawie w 1902 roku, zmarł w 1977 roku w Stanach Zjednoczonych. Wars wraz z innymi muzykami wstąpili do armii gen. Andersa. Piosenki Warsa śpiewane były przez najlepszych piosenkarzy i piosenkarki tamtych czasów.
~Całuję twoją dłoń, madame ~On nie powróci już~ Tango milonga ~ Takie coś

VI.  O Aktorach słów kilka... (wybrałam moich ulubionych)

ADOLF DYMSZA  -Adolf Bagiński-  Urodził się 7 kwietnia 1900 roku w Warszawie, zmarł 20 sierpnia 1975 roku. Na początku grał  w warszawskich teatrzykach . Popularność zyskał do dołączeniu do kabaretu „Qui Pro Quo”. Niewiele wiadomo o jego występach w filmie niemym, za to filmy dźwiękowe ujawniły jego talenty komiczne , co przyniosło mu niesamowity rozgłos.
Lata okupacji spędził w Warszawie grając w teatrach rewiowych, pomimo zakazu konspiracyjnego ZASP-u. Przez to po wojnie dostał zakaz grania w Warszawie, a jego nazwisko na afiszach było zastępowane gwiazdkami. Przeniósł się do Łodzi gdzie występował w Teatrze Powszechnym. W 1951 wrócił do Warszawy i do emerytury 1973 grał w Teatrze Syrena. Ostatnie dwa lata życia spędził w domu Opieki Społecznej w Górze Kalwarii.

EUGENIUSZ BODO - Bohdan Eugène Junod - Urodził się 28 grudnia 1899 roku, zmarł 7 października 1943 roku w Kotłasie. Jego ojciec Teodor prowadził pierwsze w Łodzi kino Urania, dlatego miał on od młodych lat do czynienia ze sceną, występami, tancerzami i kuglarzami. W wieku lat dziesięciu opracował własny numer sceniczny zwany „10-letni kowboj Bodo – cudowne dziecko XX wieku”. Przebrany w kostium kowboja, mały Bodo żonglował lassem, strzelał z kolta, tańczył i bardzo ładnie śpiewał.  Nie podobało się to jego matce, która chciała aby jej syn był lekarzem, jednak Bodo mdlał na widok krwi. Poszedł więc do szkoły handlowej, ale cały czas o wielkiej scenie, więc uciekł z domu, pojechał do Poznania, a tam znalazł prace jako bileter w teatrze Apollo. Bodo zatrudnił się później w teatrze SFINKS.
Od 1919 roku  występował w kabaretach: „Qui Pro Quo”, „Morskie Oko”, „Cyganeria” i „Cyrulik Warszawski”. W 1925 zadebiutował w filmie Rywale i od tego momentu rozpoczęła się jego ogromna popularność. ~Pieśniarz Warszawy ~Piętro wyżej ~Robert i Bertrand~ Czy Lucyna to dziewczyna?
W latach 30. zaczął pisać scenariusze,  reżyserować filmy, w których grał główne role. Był producentem i jednym ze współwłaścicieli (od 1931) wytwórni filmowej B.W.B.
W kwietniu 1939 otwarto w Warszawie przy ul. Foksal 17 kawiarnię Café-Bodo - promował ją swoja twarzą.

HELENA GROSSÓWNA ur. 25 listopada 1904 w Toruniu, zm. 1 lipca 1994 w Warszawie. Ukończyła szkołę baletową w Toruniu. Po debiucie scenicznym w 1926 kształciła się i występowała we Włoszech oraz Francji. Po powrocie do kraju grała m.in. w poznańskim Teatrze Nowym oraz warszawskich Qui Pro Quo W filmie debiutowała w roku 1935. ~Piętro wyżej~ Zapomniana melodia ~ Paweł i Gaweł~ O dwóch takich co ukradli księżyc.
Podczas powstania warszawskiego należała do batalionu „Sokół”, służyła w stopniu porucznika, posługując się pseudonimem „Bystra”. Dowodziła żeńskim oddziałem, była łączniczką, zajmowała się również organizacją ewakuacji rannych. Trafiła do obozu jenieckiego, z którego potem więźniów uwolniła armia generała Stanisława Maczka, a jednym z oficerów w jego szeregach był Tadeusz Cieśliński, jej przyszły mąż.
Na ekrany powróciła 1960 a w  1964 roku zakończyła karierę, z ulgą odchodząc na zasłużony odpoczynek. Zmarła w Warszawie.

LUDWIK SEMPOLIŃSKI -  ur. 18 sierpnia 1899 w Warszawie, zm. 17 kwietnia 1981
Od lat dziecinnych pociągał go teatr. W szkołach do których uczęszczał brać udział w różnych występach. Zadebiutował na jego scenie kabaretu SFINKS 9 lipca 1918 roku później grywał w innych teatrach raczej poza Warszawą.
 W 1928 roku występował teatrze  Morskie Oko to wtedy powstała jego słynna piosenka "Tomasz, ach Tomasz” śpiewana przez artystę przez kilka następnych dziesięcioleci.
~Jaśnie pan szofer~ Piętro wyżej~ Sportowiec mimo woli~ Paweł i Gaweł

VII. Fragment filmu „Robert i Bertrand” z 1938 roku.

VIII.  Ten wąsik ach ten wąsik
ISTNIEJE CIENKA LINIA POMIĘDZY KOMEDIĄ, A DRAMATEM.
Pod koniec maja 1939 roku – powstała polska wersja piosenki "Titina". Piosenkę skomponowaną przez Charliego Chaplina, opatrzoną polskim tekstem "Ten wąsik" którą, Sempoliński śpiewał ucharakteryzowany na Adolfa Hitlera. Fotografie Sempolińskiego jako Hitlera witały niemieckich żołnierzy, którzy wkraczali do zniszczonej Warszawy. Samemu zaś Sempolińskiemu udało się zbiec na stronę sowiecką, czym sobie uratował życie. Przez długi czas poszukiwała go bowiem niemiecka policja - za ośmieszenie führera groziła mu śmierć. Ukrywał się pod nazwiskiem Józef Kalina.
Po wojnie grał na scenach Łodzi, Krakowa i w warszawskim Teatrze Syrena.
Autor wspomnień Wielcy artyści małych scen (wyd. 1968) i Druga połowa życia (wyd. 1985). Był także wykładowcą warszawskiej PWST (Państwowa Wyższa Szkoła Teatralna), wychowawcą wielu znanych aktorów i piosenkarzy.

IX –  Na zdjęciu dwa groby i pomnik Eugeniusza Bodo. Element społecznie niebezpieczny. Po wybuchu wojny dotarł do Lwowa, gdzie występował w Tea-Jazzie  prowadzonym przez Henryka Warsa. Śpiewał po polsku i po rosyjsku. Jednak chciał wyjechać z sowieckiej Rosji, licząc na wstawiennictwo szwajcarskiej ambasady i posiadany wciąż paszport tego kraju. Został aresztowany w 1941 roku przez NKWD jako cudzoziemiec, pod zarzutem szpiegostwa przetrzymywany był w moskiewskim więzieniu . Depresja, straszliwe warunki, w których go przetrzymywano w ciągu dwóch lat, doprowadziły aktora do kompletnego wyniszczenia. Eugeniusz Bodo zmarł podczas transportowania go do jednego z łagrów  w Kotłasie. Ciało wrzucono do bezimiennego, masowego grobu.

X. – Danuta Szaflarska  - Żywy dowód na to, że te czasy nie są aż tak odległe, ponieważ żyją wśród nas osoby, które widziały tamtych aktorów na własne oczy.
2016-1920=96 < Od początku lat 20, dzieli nas 96 lat.
Danuta Szaflarska ur. 6 lutego 1915  w Kosarzyskach. W 1939 roku ukończyła Państwowy Instytut Sztuki Teatralnej, w tym też roku miał miejsce jej debiut na scenie. Do 1941 roku występowała w Teatrze Polskim w Wilnie. Brała udział w Powstaniu Warszawskim jako łączniczka. W 1945 wystąpiła w głównej roli w pierwszym polskim filmie powojennym – Zakazane piosenki. Po wojnie występowała m.in. w Teatrze Starym w Krakowie, Teatrze Kameralnym w Łodzi i Teatrze Współczesnym w Warszawie.
~Pokłosie~ Skarb~ Samochodzik i Templariusze

ZAKOŃCZENIE PREZENTACJI

Jak widzicie oni też kiedyś byli młodzi. Mieli swoje marzenia, pasje. A jednak przyszło im walczyć o wolną Polskę, o to, by młode pokolenie (czyli my) miało dobre życie. Uważam, że nigdy nie powinniśmy zapomnieć o dawnych czasach.
~Agata Nowak
2016 r."




piątek, 21 października 2016

Czy zagraniczne koncerny są pożyteczne czy szkodliwe?



 Zdjęcie może nie za bardzo pasuje do tematu posta, ale jest takie urocze, więc cóż... nie mogłam się oprzeć, żeby go tu dzisiaj nie umieścić. Taki piękny, słoneczny dzień jesienny, do tego uśmiechnięte, beztroskie dzieci, oraz przede wszystkim cudowne, długie warkocze z kokardami...

  Przyznam, że przedwojenną prasę czytam niejednokrotnie z otwartą ze zdziwienia buzią i wyłupiastymi oczyma,  ponieważ w trakcie lektury, mam omamy, czy coś, jakoby ktoś z naszych czasów cofnął się w czasie i do prasy wdarł się chochlik. Przecież te problemy, dotyczą nas, ludzi współczesnych, więc dlaczego piszą o tym osiemdziesiąt lat temu? Czyżby, jak to mówią, historia lubi się powtarzać? Tekst, który dziś zamieszczę, myślę, że ważny jest. Nie wiem, czy coś się zmieni w najbliższym czasie w naszym kraju, jednak zawsze warto dowiedzieć się -być może- czegoś nowego, ze starych czasopism. Poniżej, oryginalny tekst z czasopisma dla dzieci!  z 1935 roku.

                                       >>>>>>>>>>>>>>

 "W naszym piśmie stale powtarzamy hasło:Popieraj przemysł polski, niezależny od zagranicy. Dążymy do tego, aby zarówno naszym młodym czytelnikom, jak też rodzicom ich wpoić przekonanie, że należy nasz kraj wyzwalać z jarzma zagranicznych koncernów. To jarzmo jest szczególnie  uciążliwe w czasie obecnego kryzysu. Krótko mówiąc- kryzys w Polsce nie skończy się, dopóki zagraniczne koncerny nie przestaną wyzyskiwać naszego kraju.

Niestety jest sporo ludzi, którzy naszego hasła nie rozumieją, albo obojętnie do niego się odnoszą. Zdarzają się ludzie nawet wykształceni, którzy twierdzą, że dla kraju jest wszystko jedno, czy przemysł w Polsce znajduje się w rękach obywateli polskich, czy też należy do koncernów zagranicznych- bo przecież koncerny zagraniczne także zatrudniają robotników Polaków. Ci ludzie nie zdają sobie sprawy, że Polska jako europejskie mocarstwo, nie może być podobna do kolonii murzyńskiej, gdzie krajowcy za mizerną zapłatą pracują jako robotnicy, a na stanowiskach właścicieli i kierowników fabryk są obcy.

Niektórzy znów twierdzą, że Polacy są dobrymi rolnikami, ale do przemysłu jeszcze nie bardzo jesteśmy przygotowani- brak nam wyrobienia i kapitałów? Korzystaliśmy z pomocy zagranicznych fachowców sto lat temu, kiedy w Polsce wcale nie było zakładów przemysłowych, musimy korzystać także obecnie. Tym argumentem zajmiemy się obszerniej i wyjaśnimy, że co było dobre sto lat temu, to dziś jest szkodliwe.

Sto lat temu rzeczywiście rząd Królestwa Kongresowego zachęcał obcych przedsiębiorców, aby sprowadzali się do Polski i zakładali u nas warsztaty i fabryczki. Wielki patriota i działacz gospodarczy Stanisław Staszic, gdy sto lat temu objeżdżał okolice Łodzi, cieszył z każdego nowego zakładu, który powstał przy udziale zagranicznych fachowców. I było z czego cieszyć się. Zagraniczny przemysłowiec, chcąc założyć fabrykę w Polsce, musiał u nas osiedlić się na stałe, porzucając na zawsze swój kraj macierzysty. W owym czasie nie było kolei i komunikacji tak udoskonalonej jak dziś. Zagraniczny przedsiębiorca przywoził do Polski narzędzia pracy, a równocześnie sprowadzał swą rodzinę, aby u nas znaleźć swoją ojczyznę. Pracując i dorabiając w Polsce, zbiegiem czasu szczerze przywiązywał się do naszego kraju. Potomkowie założyciela fabryki polszczyli się i później tylko nazwiska wskazywały na ich obce pochodzenie, gdyż sami stawali się wiernymi i oddanymi synami nowej ojczyzny. Mamy w Polsce dużo firm założonych przed kilkudziesięciu laty przez obcych przedsiębiorców, które dziś są powszechnie znane jako zakłady polskie, niezależne od zagranicy. Wymieńmy dla przykładu firmy Gebethner i Wolff*, Wedel, Bohm, Fuchs, Scheibler i Grohman**, Puls itd.

Dziś jednak wszystko układa się inaczej. Zagranicą powstały potężne koncerny, które mając centralę w kraju macierzystym, zakładają swe filie w różnych krajach w tym celu, aby poszczególne kraje wyzyskiwać na korzyść centrali. Jeśli zagraniczny koncern upatrzy sobie Polskę jako rynek od eksploatacji, to układa swe plany w ten sposób, aby do naszego kraju przywieźć jak najmniej potrzebnych wkładów, ale za to, żeby później przez dziesiątki, a bodaj setki lat z Polski wywozić jak największe zyski i nie dopuścić w Polsce do rozwoju przemysłu niezależnego od zagranicy. Zarząd i właściciele obcego koncernu pozostają za granicą, do Polski przysyłają tylko dyrektorów i kierowników. Dzięki rozwojowi komunikacji, poczty, telegrafu i telefonu- zagraniczny koncern co dzień otrzymuje sprawozdania ze swego oddziału w Polsce i codziennie przesyła mu zarządzenia.

Kiedyś zagraniczny fachowiec, gdy osiedlił się w Polsce, u nas zarabiał pieniądze i u nas wydawał je lub lokował. Dorabiając się sam, równocześnie wzbogacał kraj. Dziś zagraniczny koncern zyski, jakie osiąga w Polsce, natychmiast przekazuje zagranicę. Gdy nadzorca wyznaczony przez sąd objął elektrownię warszawską, która była w rękach koncernu zagranicznego, to stwierdził, że pieniądze jakie elektrownia przed trzema dniami pobrała od klientów, już były ulokowane w bankach zagranicznych.

Zakładając u nas swe fabryki, zagraniczne koncerny nie tworzą w Polsce nowych gałęzi przemysłu, a tylko podcinają byt i zmierzają do zniszczenia przemysłu rodzimego. Jaskrawym tego przykładem jest zagraniczna wytwórnia obuwia oraz jej sklepy i warsztaty reperacyjne, które odbierają pracę i pogrążają w nędzy co najmniej pięćdziesiąt tysięcy szewców z ich rodzinami.

Wspomnieliśmy, że koncern zagraniczny przysyła do Polski swych dyrektorów i kierowników. Ci panowie są zależni od swej centrali, która w każdej chwili może ich odwołać lub przenieść do innego kraju. Dlatego i oni lokują swe zarobki i pensje nie u nas, lecz zagranicą. Mieszkając u nas przez kilkanaście lat, pozostają nam obcy językiem i duchem. Ich dążeniem jest, aby w Polsce zarobić jak najwięcej pieniędzy i wyjechać do swojego kraju, aby żyć z kapitałów wywiezionych z Polski. Gdy Polak wyjedzie zagranicę, nie może wprost zrozumieć dlaczego we Francji, w Anglii, w Niemczech prosty robotnik żyje i mieszka lepiej, niż u nas urzędnik, dlaczego widać tyle samochodów, bogactwo rzuca się wprost w oczy, a u nas takie ubóstwo. Przyczyna jest jasna: w Anglii przemysł należy do Anglików, we Francji do Francuzów, w Niemczech do Niemców, a u nas większość fabryk stanowi własność obcych koncernów.

Drodzy Czytelnicy! Każdy z Was pragnie, aby Polska przestała być zaliczana do najuboższych krajów w Europie. Pamiętajcie więc, że do podniesienia dobrobytu całego kraju i wszystkich warstw jest tylko jedna droga: rozwój przemysłu polskiego, niezależnego od zagranicy.  Z.C.    "
źródło: miesięcznik "Promień słońca", październik 1935, nr 2, ebuw.uw.edu.pl

                                                        >>>>>>>>>>>>>>>>>>

   Oprócz artykułu prasowego, zamieszczam również, króciutkie historie dwóch firm, które mnie zainteresowały i na których temat udało mi się cośkolwiek znaleźć w necie.( Wedla chyba nie muszę nikomu przedstawiać :)  Firm, które zostały założone  przez zagranicznych przedsiębiorców, a które przez wiele lat, z powodzeniem funkcjonowały jako powszechnie znane zakłady polskie. Niestety już nie istnieją. Jeśli zaciekawią Was te historie i chcielibyście przeczytać więcej,  to w tekście zamieściłam linki stron z których korzystałam.

*Gebethner i Wolff – Gustaw Adolf Gebethner poznał Augusta Roberta Wolffa przypadkiem, na praktykach przyuczających do zawodu księgarza. Obaj byli młodzi i zapewne pełni pasji i marzeń, więc ta znajomość nie mogła zakończyć się inaczej. Połączyli siły we wspólnym interesie i zainwestowali w rozwój firmy, to jest tworząc nie tylko księgarnię ale i podejmując się działalności wydawniczej. Należy dodać, że obaj ożenili się z posażnymi pannami, więc mieli nieco ułatwione zadanie. Firmę założyli w 1857, istniała do 1950- niestety została zlikwidowana przez władze komunistyczne. Do roku 1961 funkcjonował antykwariat.

"To wielce znamienne, że potomkowie niemieckich tkaczy przybyłych w XVII w. do Krotoszyna, przyczynili się do rozwoju polskiej kultury i nauki, gospodarki i sportu, a jednocześnie kiedy była potrzeba, gotowi byli z poświęceniem życia stanąć do walki o niepodległość Polski, do służby publicznej w odrodzonej po zaborach Rzeczypospolitej i w instytucjach państwa podziemnego w okresie okupacji." źródło: tygodnikprzeglad

Dodam jeszcze, że firmie Gebethner i Wolff przyświecała piękna i szlachetna dewiza:
     „Nie można być tylko kupcem, trzeba wydawać pewne książki dla honoru domu”.

.......................................

**Grohman i Scheibler- Tkalnia przy ulicy Kilińskiego w Łodzi stanowiła część wielkiego imperium włókienniczego należącego najpierw do Karola Scheiblera, a potem też do rodziny Grohmanów.
 Pierwszą fabrykę Karol Scheibler utworzył w 1855 roku. Z czasem w Łodzi powstały największe zakłady włókiennicze. Karol Scheibler zmarł w 1881 roku. Wiele lat po jego śmierci, było to już po pierwszej wojnie światowej, doszło do połączenia sił rodziny Scheiblerów i Grohmanów. Do fuzji doszło w 1921 roku, dzięki, której firma mogła przetrwać, ponieważ w tamtym okresie łódzki przemysł znajdował się w fatalnym stanie. Po drugiej wojnie światowej spółkę przejęło państwo. Dalej była to największa fabryka włókiennicza w Polsce.

Księży młyn
Księży młyn to głównie kompleks fabryk, ale też osiedle robotnicze, straż pożarna, kościół, sklepy, szpital oraz pałac. Wszystko to powstało dzięki staraniom i funduszom Karola Scheiblera. David Lynch tak sobie ukochał to miejsce, że zrobił tu ponad sześć tysięcy zdjęć i kręcił sceny do filmu. Można tu godzinami chodzić po starych, brukowanych uliczkach wśród robotniczych domków, podziwiać fabrykę, która nic a nic nie straciła ze swej urody, chociaż ma już ponad 130 lat!  źródło: baedekerlodz

ciekawostki:

- Władysław Reymont wzorował postać Hermana Bucholca w swojej powieści pt. "Ziemia obiecana", na podstawie życiorysu Karola Scheiblera.

-Nawet w Anglii, gdzie rozpoczęła się rewolucja przemysłowa, nie powstawały tak wielkie fabryki jak ta, którą Karol Scheibler wystawił w Łodzi.

-Grohmanowie byli jedną z tych rodzin, które tworzyły przemysłową potęgę Łodzi. Mimo niemieckich korzeni, zawsze czuli się Polakami.

- Henryk Grohman zakochał się w swojej... ciotce, Matyldzie Trenkler. Jej mąż Teodor był bratem matki Henryka, Pauliny z Trenklerów. Tej miłości pozostał wierny do końca życia. Kiedy zmarł wuj Teodor, Henryk ożenił się ze starszą od siebie o kilka lat Matyldą.

- Zapewne Anna Scheiblerowa  czuła się w równym stopniu Niemką i Polką - mówiła po polsku i uczyła języka polskiego swoje dzieci. Interesowała się polską literaturą, a w 1901 i 1904 roku gościła u siebie Henryka Sienkiewicza. Była najbogatszą oraz najbardziej wpływową kobietą w Łodzi.

-13 czerwca 1987 roku przyjechał do Łodzi Jan Paweł II, odwiedził dawne imperium  i spotkał się z pracującymi tamże włókniarkami.  źródła: dzienniklodzkidzienniklodzkibaedekerlodz   

Niemiec, który zbudował Łódź.


I na koniec dodam, że celowo umieściłam tu zdjęcie kopalni nafty w Rogach obok Dukli. Ponieważ obok zdjęcia, w artykule był tekst dotyczący tematu posta:
"Po ustabilizowaniu granic po I wojnie światowej (1921) Rzeczypospolitej Polskiej przypadło dwadzieścia osiem pól naftowych w bardzo rozdrobnionej strukturze. Rząd RP, pod presją naftowego lobby, nie skorzystał z zagwarantowanego przez traktat wersalski prawa do przejęcia własności obywateli państw centralnych. Majątek firm austriackich i niemieckich został przekazany w ręce podstawionych podmiotów zagranicznych, a w konsekwencji 75 procent przemysłu naftowego, ulokowanego na polskim terytorium, stało się własnością kapitału obcego, głównie francuskiego i amerykańskiego." źródło:nafta-polska




                                                       

LinkWithin