sobota, 19 stycznia 2013

Moi rodzice rozwodzą się 1938

Jadwiga Andrzejewska
W dzisiejszych czasach, w dobie internetu taki tytuł filmu, być może nie przyciągnąłby zbyt wielu widzów do kina. Chociaż? Temat zbyt, można powiedzieć, oklepany. Rozwód nie jest już kontrowersyjny dla społeczeństwa- za często się ten temat porusza w mediach. Przypuszczam, że zapewne każdy zna kogoś ze swojego otoczenia, kto podjął taki krok w życiu. Jak wiadomo, w takim przypadku, najbardziej poszkodowane są dzieci, które kochają i mamę i tatę a sytuacja stawia ich przed wyborem, że od tej pory, na stałe, będą mieszkały tylko z jednym rodzicem. Stasia, w filmie Moi rodzice rozwodzą się w reżyserii Mieczysława Krawicza, bardzo przeżywa rozstanie rodziców, jednak skrycie marzy o tym, że oni wkrótce pogodzą się. Czy jej marzenie spełni się?


Filmowy Jerzy w otoczeniu koleżanek Stasi
 Stasia Nałęczówna (Jadwiga Andrzejewska) odbiera telefon, który powinna była odebrać jej matka- od tego czasu wszystko w jej życiu zmienia się diametralnie. Dziewczyna chwilowo traci matkę, a zamiast niej w mieszkaniu zaczyna panoszyć się sekretarka ojca, Amelia (Loda Niemirzanka). Stasia jest zdruzgotana. Jednak, jak to w życiu bywa po pewnym czasie, matka Stasi  dostrzega, że popełniła błąd, i że nie jest aż tak bardzo szczęśliwa -jak tego oczekiwała- u boku nowego mężczyzny. Poza tym bardzo tęskni za córką, której w ogóle nie widuje, ponieważ ojciec Stasi, Józef Nałęcz (Kazimierz Junosza-Stępowski) robi wszystko, by jej to utrudnić.  Mężczyzna z którym związała się Ada (Maria Gorczyńska), matka Stasi, to przystojny amant filmowy Jerzy (Franciszek Brodniewicz), do którego wzdycha wiele kobiet. Także koleżanki Stasi.


Maria Gorczyńska- zachwycił mnie strój aktorki, a
w szczególności kapelusz.
Od początku filmu widzimy smutny, niemal naburmuszony, wyraz twarzy Stasi. Nie ma w niej spontaniczności, wesołości i radości z życia. A przecież tak właśnie powinno wyglądać dzieciństwo każdego dziecka. Smutny nastrój będzie panoszył się w duszy dziewczyny do końcowych scen filmu. A nawet jej stan depresyjny w pewnym momencie przekroczy limit wytrzymałości. Widzimy co czuje dziecko, które swe dzieciństwo przetrwało w szczęśliwej, kochającej się rodzinie - a przynajmniej miało takie wrażenie, że wszystko między rodzicami jest w porządku- a nagle, w jednej chwili cały ten piękny i poukładany świat, legnie w gruzach. Okazuje się, że rodzice już od dawna się nie kochają i teraz stawiają Stasię przed wyborem: z kim chce pozostać, bo oni od tej pory będą żyć osobno. Ponieważ to matka w danej chwili burzy ten poukładany, idealny, rodzinny stan- Stasia wybierze ojca. Jednak szybko przekona się, że ojciec też nie był uczciwy wobec matki.

   Film raczej smutny i nostalgiczny. Poruszany jest temat wyborów życiowych, które towarzyszą człowiekowi niezmiennie przez całe życie. Jedne są w znacznym stopniu decydujące o naszym losie, inne mniej ważne, ale są- zawsze. W filmie, matka będzie niejako zmuszona wybierać między szczęściem własnym, a szczęściem córki. Co zrobi? Ada wróci do męża, którego nie kocha. Najważniejsze, że swoim powrotem uszczęśliwia niezmiernie Stasię. Zakończenie filmu niby szczęśliwe, rodzina w komplecie, ale... no właśnie. Może dla Was nie będzie tego "ale"- ja miałam mieszane uczucia.

Cytat z filmu:
-Wiesz co... ja ciągle myślę, że jednak rozwód to grzech. Za moich czasów...
-Wiem, wiem. Za mamy czasów to był grzech, ale dziś największy grzech to bieda.
-Amelciu, powiedz tak uczciwie matce, czy ty go przynajmniej kochasz, tego Nałęcza?
-Ojej, stara romantyczka z mamy! Kochasz? To zaraz trzeba kochać, ażeby wyjść za mąż?
Anna Jaraczówna- na zdjęciu przebrana za Romea.
W filmie nieustannie podjadająca, nawet grając
romantyczną scenę i mówiąc tekst:
Miłości lotne skrzydła, przeniosły mnie przez mur

Ciekawostka:
W filmie wystąpiła Anna Jaraczówna, córka Stefana Jaracza, a babcia Mikołaja Radwana, który to grał w popularnym w latach 90-tych serialu "Tata, a Marcin powiedział...". O Stefanie Jaraczu pisałam w zeszłym roku w lutym. Bezpośrednio do tego postu można przejść klikając tutaj ;) 

Zapraszam również do przeczytania wpisu  o przystojnym Franciszku Brodniewiczu. Występował on w kilku filmach, które opisywałam, m.in.: Dwie Joasie 1935  oraz  Trędowata 1936.

 Loda Niemirzanka cudownie wcieliła się w Adę, a Kazimierz Junosza-Stępowski w hrabiego Orzelskiego, w filmie Ada! To nie wypada! 1936.

I jeszcze na koniec polecam wpis dotyczący filmu Druga Młodość 1938 w którym wystąpiła piękna Maria Gorczyńska.

ps. wybaczcie, że Was tak zasypałam poleceniami wcześniejszych tekstów. Zdaję sobie sprawę z tego, że się powtarzam, ale nie wiem, kiedy znów będę w stanie gotowości napisać kolejny- jak pewnie zauważyliście od listopada nieco większe przerwy mam w pisaniu. Jako usprawiedliwienie powiem, że nie lubię odwalać fuszerki i pisać na szybko, byle tylko coś napisać. Ten post może Wam wydać się niepozorny, ale przygotowywałam go kilka dni, codziennie poprawiałam, do tego dwa razy oglądałam film.
  Więc, wracając do pierwszego zdania p.s.-u, jeśli znów przerwa przeciągnęłaby się, to serdecznie zapraszam do czytania w/w wpisów.  


czwartek, 10 stycznia 2013

"Kłamstwo Krystyny" 1939


             Autorem poniższego tekstu jest Piotr Wiśniewski.

                                         
Krystyna Olakówna (Elżbieta Barszczewska) sprawuje opiekę nad starym, bezradnym ojcem. Ledwie wiąże koniec z końcem. W końcu do niej uśmiecha się szczęście. Jako akwizytorka ogłoszeń trafia do dyrektora Autokoncernu Klimkiewicza (Bogusław Samborski). Jej prawdomówność i odwaga podoba się dyrektorowi, który oferuje jej posadę sekretarki. Krysia tu poznaje jednego z klientów -inżyniera Jana Marleckiego kupującego auto. W tej roli wystąpił 31-letni wówczas Jerzy Śliwiński, aktor teatralny i reżyser, który notabene zagrał przed wojną  tylko w tym filmie, a po wojnie w "Domu na pustkowiu" z 1949 r. Marlecki zaprasza dyrektora i Krystynę na kieliszek wina celem oblania kupna nowego wozu. Gdy Klimkiewicz długo nie nadchodzi "porywa" Krysię na przejażdżkę. Lody zostaną "przełamane" w kawiarni za miastem.

-No a teraz chciałbym się przed Panią wytłumaczyć bo gotowa pomyśleć Pani,że tego rodzaju eskapady są w moim zwyczaju. A to przecież Pani wina! mówi z wyrzutem Janek.

-Moja ?! -ze zdumieniem pyta Krysia.

-Naturalnie. Pani uśmiechu,Pani wdzięku. Niech Pani pomyśli...parę godzin temu nie znaliśmy się a teraz siedzimy tutaj razem. Czy to nie cudowne ?

Twarz dziewczyny rozpromienia się.

-Noo wreszcie uśmiechnęła się Pani.

(Kelner podaje owoce i wino)

-No proszę mi trochę zaufać.

Ona kręci głową z uśmiechem.

-Jest tylko jeden mężczyzna, któremu bezgranicznie ufam.

-Kocha go Pani ?

-Bardzo.

Janek poważnieje. Pochyla ze smutkiem głowę.

-To mój ojciec.

-Ojciec ? Jakże go za to ubóstwiam, że jest właśnie Pani ojcem. Pijmy jego zdrowie!

W tle orkiestra gra romantyczny "kawałek".

-Czy mogę panią prosić ?

Tańczą razem, taniec jest wolny. Od razu widać- coś "zaiskrzyło" między nimi.



Niestety rodzice Jana -Maurycy i Teofila  (cudowni Kazimierz Junosza-Stępowski i Mieczysława Ćwiklińska) nie chcą się zgodzić na to małżeństwo, traktują to jako mezalians. Sytuację zaognia jeszcze anonimowy telefon od urzędnika Autokoncernu, Krążka, do ojca Janka sugerujący jakoby Krystyna była kochanką dyrektora Klimkiewicza. Krążek pragnie się w ten sposób zemścić za to, że kiedyś został zwolniony z firmy Maurycy Marlecki i Syn. Do tego momentu film jest  bardzo ciekawym dramatem psychologicznym, potem trochę traci zmierzając w stronę prostego melodramatu.

Ojciec Janka próbuje wręczyć Krystynie dużą kwotę pieniędzy za zerwanie z jego synem. Krystyna zaś pozorując romans z dyrektorem Autokoncernu zrywa z Jankiem i próbuje popełnić samobójstwo.

Pomoc przychodzi w ostatniej chwili. Film kończy się happy-endem, który w tym przypadku akurat wydaje się sztucznie doklejony do całości.

Jerzy Śliwiński stworzył w tym filmie brawurową rolę, zagrał bardzo przekonująco, lecz oszczędnie- inaczej niż typowi amanci z tego okresu. Ozdobą filmu są także epizody -Michał Znicz -ojciec Krysi, Bogusław Samborski -jak zwykle jako czarny charakter -Dyrektor, młody Tadeusz Fijewski jako Goniec. Perełką filmu jest śpiewno-taneczny numer Lambeth Walk Lody Halamy w lokalu "Eldorado". Lubię wracać do tego filmu.

                                                                                   Piotr Wiśniewski


                                  Loda Halama tańczy i śpiewa


........................

ps. Mimo usilnych poszukiwań na forach i na blogu opcji do zmiany autora pod danym postem nie udało mi się jej nigdzie znaleźć. Gdyby ktoś wiedział jak można tego dokonać to proszę o wskazówkę. Będę wdzięczna ;) 

LinkWithin