niedziela, 15 stycznia 2012

Witold Zacharewicz


    
  Witold Zacharewicz urodził się 26 sierpnia 1914 roku w Płocku.
Kiedy miał zaledwie 5 lat, jego rodzice rozwiedli się. Matka sprzedała majątek i przeniosła się do Warszawy. Ojciec, z winy którego nastąpił rozwód, ożenił się powtórnie, jednak zmarł rok później.
 W 1933 roku Witold został zaangażowany przez profesora Jana Maklakiewicza do chóru męskiego i statystował w filmie Pod Twoją obronę. Miał wówczas 19 lat. Tam wypatrzył go reżyser Józef Lejtes i powierzył mu rolę w filmie Młody las. Film został nagrodzony Złotym Medalem. Jest to jeden z najpopularniejszych filmów przedwojennych.   

  
 Zamieszkałyśmy u naszej babci ze strony ojca, na ulicy Lwowskiej - miałyśmy w Warszawie nabrać ogłady towarzyskiej. Któregoś dnia złożył nam wizytę wujek Janusz z Witoldem. Wreszcie poznałam Go osobiście. Witold miał młodzieńczy zarost. Zapuszczał brodę do filmu "Róża". Do dziś pamiętam jak byłam ubrana - miałam szaro niebieską sukienkę w kratę z białym kołnierzykiem. Włosy zaplecione w dwa warkoczyki - upięte z tyłu głowy w ósemkę. Ponieważ miałam, niestety, niezbyt równe zęby, wstydziłam się i przy uśmiechu zaciskałam usta. Były rozmowy, śmiechy, i wtedy moja babcia zwróciła mi głośno uwagę, żebym odsłoniła zęby. Byłam zdenerwowana, podniecona, a uwaga spowodowała jeszcze większe speszenie.
Potem były przypadkowe spotkania, jeszcze później randki, wspólne chodzenie do kina czy teatru. Podczas jednego z pierwszych spotkań, na pokazie jazdy samochodowej, na Polu Mokotowskim, Witold zażartował (a ja wzięłam to do serca i byłam wniebowzięta), że mam piękny nos i jeżeli kiedykolwiek się ożeni, to tylko z kobietą o takim nosie.
                                Wspomnienia żony Witolda Zacharewicza-Haliny

Rok 1938 to okres największej popularności Witolda. Podpisał wtedy kontrakt z wytwórnią United Artist- znał niemiecki, francuski, niemiecki. Wystąpił w swoim ostatnim filmie Gehenna i zaczął się przygotowywać do wyjazdu do Hollywood.  Niestety 1 września Witold musiał obciąć włosy na zero i zgłosić się  do wojska w Zegrzu.  W czasie przepustek do Warszawy, odwiedzał Halinę. Chodzili razem do teatru, kina. Po maturze Halina, wróciła do rodzinnego majątku, Paprotni. 

Po przyjeździe do Paprotni oprowadzałam go po parku. Tamtej wiosny było mnóstwo chrabąszczy. Niektóre z nich były dziwnie połączone odwłokami. Byłam wychowana na wsi, już uświadomiona i niejednokrotnie widywałam akty wśród drobiu, zwierząt czy owadów. 
Witold był w Paprotni jeszcze ze dwa razy w czasie wakacji. Podczas jednej bytności powiedział, że marzy by mnie pocałować, ja też o tym marzyłam. Weszliśmy do domu. Witoldowi chciało się pic, poprosił o szklankę mleka. Potem poszłam do swego pokoju, poprawić włosy i przypudrować nos. Witold poszedł za mną, objął mnie, przytulił i po raz pierwszy pocałował- w zaciśnięte usta. Zamknęłam oczy a potem otworzyłam jedno oko i zerknęłam w stojące obok lustro, żeby zobaczyć jak wyglądamy...

Mimo wybuchu wojny, prowadziła cały czas  korespondencję z Witoldem.  W lutym zorientowała się, że jest w ciąży. Napisała mu o tym, a on poprosił ją o rękę. Jej ojciec -bardzo niechętnie -zgodził się na ślub (o ciąży jeszcze ojcu nie powiedziała). Jednak nie wcześniej jak w czerwcu- gdyż wtedy, według przepowiedni miała się zakończyć wojna i okupacja...
 Witold powiedział swojej mamie- a ta poradziła pozbyć się kłopotu. W kwietniu Halina, zawiadomiła swoją mamę o ciąży, ta ucieszyła się bardzo, ale po chwili zorientowała się, że zostanie babcią, a to już nie bardzo jej się podobało.
Mimo utrudnień z przemieszczaniem się z terenów Rzeszy do Generalnej Guberni, Halina dostała pozwolenie i w maju wyjechała do Warszawy, by wziąć ślub z Witoldem. Okazało się jednak, że skoro miała dopiero 18 lat - bez zgody ojca ksiądz nie udzieli im ślubu. Przez wściekłego ojca-któremu już musiała powiedzieć dlaczego jej tak pilno do ślubu- cała rodzina dowiedziała się o tym fakcie. Wtedy wybuchł skandal, który dzisiaj  bywa regułą- najpierw dziecko lub długoletni związek, a ślub albo jest albo go nie ma. Nikt się tym nie przejmuje i nie wstydzi się tego. Halina została  wyklęta z rodziny...




   Pobrali się 18 maja 1940 roku. Witold pracował wtedy jako kelner w barze Tempo w Alejach  Jerozolimskich  i miał tam wynajęty pokój na 5 piętrze. Było to wygodne ze względu na godzinę policyjną i nie musiał też spieszyć się wieczorem na tramwaj.
 Do momentu małżeństwa Halina miała bardzo dobre stosunki z teściową. Po ślubie ich relacje ochłodziły się. Liczyła, że jej syn ożeni się z posażną panną- jaką Halina jeszcze przed wojną była- niestety przeliczyła się. Jednak, gdy przyszedł na świat wnuk, sytuacja poprawiła się znacznie. A radość Witolda, że ma syna, była ogromna. Dziękował za syna, przepraszał za cierpienia. Był szczęśliwy, dumny, rozpromieniony.
Do Witolda, jak był mały, matka mówiła Pucek  i to przezwisko przetrwało do dorosłości- żona Halina też się tak do niego zwracała. Teraz więc, był duży Pucek i mały Pucio..
Gdy przyszedł ich syn na świat, Witold grał już w teatrze. Aktorzy byli podzieleni. Jedni uważali, i on do tych należał, że należy dalej krzewić kulturę, podtrzymywać Polaków na duchu i nieść słowo polskie, a drudzy przeciwnie. Była wtedy zgoda okupanta jedynie na teatry rewiowe - skecze, piosenki, tańce. 
Witold miał ogromne powodzenie i to zarówno ze strony kobiet i jak i gejów. Miewał różnego rodzaju propozycje. Niektórzy koledzy i koleżanki próbowali wykorzystywać sytuację w ciasnocie garderoby, aby choć dotknąć, przytulic się przypadkiem...










Halina i Witold
W drugiej połowie sierpnia 1942 roku, zamknięto teatr na dwa tygodnie- urlop dla wszystkich. Halina pojechała już w lipcu i czekała na męża..
W Zakopanem mieszkałam w małym prywatnym pensjonacie z pełnym wyżywieniem. Dla synka kupowałam jednak dodatkowo mleko u gaździny. Przeważnie chodziłam sama w godzinach snu dziecka. Kiedyś byłam z synkiem - gaździna zobaczyła wtedy, że jestem matką. Ze zdziwieniem zapytała:





  "A nie płakała to Was matka tak młodo dać na pożytek chłopu?" 
Zapewniłam, że mam bardzo dobrego męża. Po przyjeździe Witolda, na którego czekałam z utęsknieniem - to było nasze pierwsze tak długie rozstanie - któregoś dnia Witold sam poszedł po mleko. Następnego dnia gaździna stwierdziła: 
"Fajnego macie chłopa, miała matka rację"
Te dwa tygodnie spędzone w trójkę były najszczęśliwszym okresem mojego życia. Sami na łonie natury. Robiliśmy długie wycieczki, zbieraliśmy grzyby.   
                                                           
    Nadszedł dzień 1 października 1942 roku- aresztowanie Witolda. Ogółem aresztowano wtedy dziesięć  osób. Powód- fałszywe dokumenty dla Żydów. Mógł uciekać, bo został uprzedzony przez znajomą, ale nie chciał:



Oni mają do dyspozycji samochody,  szybciej będą w  moim domu niż ja i i jeżeli mnie nie zastaną - co wtedy z żoną i synkiem?

 Halina próbowała ratować męża. Udało jej się nawet przekupić Niemca, który za 26 tysięcy zgodził się pomóc. Z trudem nazbierała całą kwotę, trochę miała biżuterii mamy, trochę pożyczyła. Niemiec wziął pieniądze, nakazał, by przypadkiem nikomu nie wspomniała o ich umowie i obiecał, że Witolda przeniosą do lżejszego więzienia...
18 listopada 1942 roku, po powrocie z Warszawy do Włoch do domu, sąsiadka oddała mi kawałek tektury z przyczepionym zwiniętym sznurkiem. Tektura była wyrzucona z okna bydlęcego pociągu, przejeżdżającego przez Włochy. Tekturę tę znalazły dzieci, kradnące węgiel na torach. Z jednej strony było napisane: "Odjazd do Oświęcimia - włochowianie" i wymienione 10 nazwisk, z prośbą o zawiadomienie rodzin. Po drugiej - nasz adres i podpis Witolda. W pierwszej chwili pomyślałam, że Witold mnie zawiadamia, że tamtych wywożą - dopiero po chwili dotarła do mojej świadomości prawda, że On też tam jest...
                                                                                                                                                                
*
- Matkę Witolda wywieziono tydzień później, do obozu Birkenau. Zmarła z wycieńczenia  4 stycznia 1943r. W książce Seweryny Szmaglewskiej o Birkenau jest o niej wzmianka.

- Niestety Witold Zacharewicz został zamordowany w Oświęcimiu 16 lutego 1943 roku. Istnieją dwie relacje  okoliczności śmierci: miał zostać zamordowany zastrzykiem  z fenolu  w serce (co potwierdzało dwóch świadków) lub rozstrzelany (jak utrzymywał inny ze współwięźniów)

Miał zaledwie 29 lat.

Po prostu brakuje słów, by określić co i KOGO straciliśmy...




   

 ***

  Wpis zawiera tylko wybrane fragmenty wspomnień żony znakomitego aktora. Jeśliby ktoś chciał więcej, polecam stronę internetową :



2 komentarze:

  1. Wielki Amant polskiego kina. Jest moim Idolem, oglądnęłam Jego filmy i to po kilka razy. Jestem zauroczona grą aktorską Witolda Zacharewicza.Po przeczytaniu biografii radosnej i tragicznej nie mogę
    sobie wytłumaczyć dlaczego Jego to spotkało i Rodzinę. Gdy tylko wspomnę płaczę. Fanka Danuta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podzielam Twoje zdanie Danusiu- aktor nieprzeciętny. I również uważam, że los wobec niego postąpił okrutnie i niesprawiedliwie- niestety jak wobec wielu podczas wojny.
      Być może stąd mój pierwszy wpis na blogu jest właśnie o nim...
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń

LinkWithin